StartDzieciarnia"...a neuvěřitelné se stalo skutkem"

nuclear explosionJ. stwierdził wczoraj, że skoro jest niedziela, to można zaszaleć... Nie... nie skakaliśmy ze spadochronem, ani na bungee. Nie wariowaliśmy na dyskotece. Nie poszliśmy w tango. Dzieci nie wysłaliśmy do szkoły z internatem, ani na poligon. Nic z tych rzeczy. Poza kilkoma wybuchami płaczu Mi. (Sz. nie daje jej zabawek) i kilkoma atakami histerii Sz. (Mi. zabiera mu zabawki i ucieka, ile tylko sił w półtorarocznych nóżkach) niedziela upłynęła w miarę spokojnie.

Cóż więc było to za szaleństwo? Kupił mąż pomelo... Chyba największe, jakie w sklepie mieli. W czasach, kiedy unikamy zbędnych wydatków, to było iście szalone. No ale J. niedzielę chciał uczcić i przyjemność żonie sprawić, a i Sz. i Mi. pomelo jadają, więc kupił. Po obiedzie, uzbrojona w moje okulary ochronne (niezorientowanym dodam, że właśnie niedawno minęło 3 miesiące od operacji mojego prawego oka) za obieranie się zabrałam. Pomelo, jak wiadomo, lubi nieco pryskać przy obieraniu, więc robię to w specjalnych okularach. Wyglądałabym w nich jak spawacz przy pracy, gdyby nie to, że to okulary plastikowe (ochronne BHP). Zawdzięczam je trosce mojego taty. Prezent ten był strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu mogę obierać szalone pomelo ;)

Jeszcze nie zdjęłam całej skórki, a już Mi. stała koło mnie i domagała się "mniam". Sz. z kanapy też zauważył, że coś do przekąszenia się szykuje. Ale to nic niezwykłego. Zwykle tak bywa. Jednak... To, co się stało chwilkę później, aż zapiera mi dech w piersiach. Jest to rzecz porównywalna do nurkowania na dno Rowu Mariańskiego, do lądowania człowieka na Marsie, a nawet do spełnienia obietnic wyborczych premiera T. Podeszła do mnie M. i stwierdziła "o... pomelo..." Tradycyjnie już - nie żywiąc nawet nikłej nadziei, że propozycja zostanie przyjęta, zaproponowałam jej kawałek. I wzięła!!! Oddaliła się ze słowami, że jak jej nie będzie smakowało, to nie zje. Ukryła się w przedpokoju na krótką chwilę, po czym wróciła i z pełną buzią i nieukrywanym zdumieniem zawołała: "To jest słodkie!" Zjadła! Ona to naprawdę zjadła! I po tym kawałku wzięła następny! A potem jeszcze jeden. I nie skończył się świat, nie zatrzęsła się ziemia, nie było nawet jakiejś niewielkiej powodzi, ani nawet gradu. Nie wiem, jak to jest możliwe, ale "neuvěřitelné se stalo skutkem"...

P.S. Cytat z Bohumila Hrabala. "Obsługiwałem angielskiego króla". Tłumaczę: Niewiarygodne faktem się stało.