Dzisiaj będzie bardzo osobiście i bardzo poważnie. Ponad trzy miesiące temu miałam operację prawego oka. Za jakiś rok będą szacowane możliwości zoperowania lewego. Dzięki umiejętnościom pani doktor zaczęłam na nowo widzieć... Przedtem - przez kilka ostatnich lat - wszystko było totalnie rozmazane, za mgłą. Nie widziałam twarzy moich bliskich nawet wtedy, kiedy siedzieli po drugiej stronie stołu. Niewielkiego stołu. Nie widziałam nawet swojej twarzy w lustrze nad umywalką. Stan ten pogarszała każda z trzech kolejnych ciąż. A teraz widzę. Prawym okiem :) Ale gdybym widzieć już nie mogła, to nie żałowałabym ani przez sekundę tego, że na te trzy kolejne ciąże się zdecydowałam.
Obecnie widzę twarze moich dzieci, mojego męża. Widzę piękny wąwóz za naszymi oknami. Widzę litery. Widzę to, co gotuję i piekę. Widzę, czy zmywane naczynie jest już czyste. Mogę sama nawlec igłę... Widzę mój mały domowy świat i ten dalszy, który nas otacza. I potrafię ten dar docenić, bo przez bardzo długi czas to, że nie widziałam, utrudniało mi normalne funkcjonowanie. Nie to, że było ono niemożliwe, ale na pewno dużo, dużo trudniejsze. I dla mnie, i dla mojego męża. Ponieważ takich trudności doświadczyliśmy, to chcę z całą mocą podkreślić, że jestem pełna podziwu i oddaję hołd wszystkim matkom i wszystkim ojcom, którzy decydują się na to, by zostać rodzicami, pomimo swojej niepełnosprawności, swoich chorób, swoich ograniczeń. Oddaję hołd wszystkim tym, którzy zmagają się z rzeczywistością, dla których codzienność nie jest taka oczywista, dla których problemem jest zwyczajne wyjście na zakupy, do lekarza, do znajomych. Mimo tego, że borykają się z milionem przeszkód, które spotykają na każdym kroku, podejmują dodatkowy trud - urodzenia i wychowania dzieci. Jestem pełna podziwu dla nich... Podziwu i wdzięczności. Za to, że dają życie, mimo że ich jest tak ciężkie.
Nie chcę przez to powiedzieć, że rodzicielstwo osób pełnosprawnych i zdrowych jest w czymkolwiek gorsze. Wręcz przeciwnie. Może tylko... pełnosprawnym rodzicom chyba czasem trudniej dostrzec, że ich dzieci są ogromnym darem, że życie tych dzieci - niezależnie od wszystkiego ma ogromną wartość, że to czy dziecko będzie miało sprawne nogi, ręce, oczy, uszy, czy będzie miało IQ powyżej średniej - to całkowicie nie ma znaczenia, bo nie to jest najważniejsze.
Ja mogę się teraz cieszyć, że widzę na nowo. Ale czasem trzeba przestać widzieć, żeby zobaczyć... Wiem też, że nie dostałam mojego wzroku raz na zawsze, że w każdej chwili może się to zmienić, ale wiem również, że niezależnie od tego, każdego dnia mogę być wdzięczna za dar mojego życia, za życie mojego męża i moich dzieci.