J. stwierdził wczoraj, że skoro jest niedziela, to można zaszaleć... Nie... nie skakaliśmy ze spadochronem, ani na bungee. Nie wariowaliśmy na dyskotece. Nie poszliśmy w tango. Dzieci nie wysłaliśmy do szkoły z internatem, ani na poligon. Nic z tych rzeczy. Poza kilkoma wybuchami płaczu Mi. (Sz. nie daje jej zabawek) i kilkoma atakami histerii Sz. (Mi. zabiera mu zabawki i ucieka, ile tylko sił w półtorarocznych nóżkach) niedziela upłynęła w miarę spokojnie.
Rozmawiam sobie z Ma., a przy okazji uczymy się dodawania.
- Mam dwa jabłuszka i jeszcze dwa. To ile jabłuszek mam razem? - pytam
- Więcej - odpowiada Ma.
...solić, czy nie solić? Oczywiście chodzi o żarcie dla dzieci... Kiedy Ma. zaczynała swoją przygodę z poznawaniem nowych konsystencji i smaków, jadła wszystko. Papki ze słoiczków, które każdej dorosłej (i w miarę normalnej osobie) skojarzy się... fatalnie. Próbowaliście czegoś takiego? Absolutnie nie nadaje się do jedzenia ;) A ona to wsuwała. Jak ja jej taką zmiksowaną zupkę przygotowałam, też wsuwała. Z czasem ta bezwarunkowa miłość do wszelkich paciek przeszła. W ogóle coraz mniej rzeczy uznawała za jadalne. Sz. - w przeciwieństwie do starszej siostry - od razu się zbuntował. Pluł, kręcił głową. Ewidentnie nie pasowało mu takie jedzonko. Czas mijał, a on uznawał za jadalną jedynie kaszkę. Aż któregoś dnia...
Najmłodsze nasze dziecię ma półtora roku. Zaczyna coś tam mówić. Tata, mama, banan, daj, siadaj (tadaj), idź, kaszka (kaka), pić (pi)... Lista z dnia na dzień robi sie coraz dłuższa. Ma. jest gadatliwą czterolatką. Sz. ma lat trzy i również nie jest milczkiem. Nie jest to specjalnie dziwne. Oczywiście przeważnie cieszymy się, że dzieci mówią. Czasem powątpiewamy w to, czy na pewno słyszą. Zwłaszcza wtedy, kiedy mówimy im, że mają sprzątać. ale to jest jeszcze nic. Nasze dzieci opracowały sobie "mechanizm obronny" i jak tylko ruszy się jakiś temat dla nich niewygodny, używają swoich słów-kluczy. Wytrychów - wręcz bym powiedziała...
"Przy brzydkiej pogodzie woda wznosi się, lecz czasem zachowuje się wręcz przeciwnie. Co siódma fala jest olbrzymia, ale nieraz jest to dziewiąta, a czasem nie ma w tym żadnej reguły" /T. Jansson, Tatuś Muminka i morze/
Siedzę od rana w kuchni i gotuję... Piekę bułki, robię jogurt i... kombinuję, co ugotować na obiad. Oczywiście myślę o tym, co zjedzą dzieci. Dochodzę do wniosku, że bardzo lubią zupę z jajeczkiem, czyli po prostu żurek. No to żurek... Szykuję, gotuję, nalewam i wołam dzieciaki. Dwoje siada, trzecie zanim podejdzie do stołu już woła "bleee"...