StartDzieciarniaMilczenie jest złotem...

goldNo więc zamilkłam na czas jakiś. Bo brak natchnienia, chęci, czasu... Bo coś tam. Niestety okazało się, że milczenie złotem nie jest. Nie zauważyłam, żeby moje milczenie zamieniało się w jakikolwiek kruszec... A sprawdzić to mogłam podwójnie. Bo nie tylko na meamanu zapanowało milczenie. Dni kilka głos dosłownie uwiązł mi w gardle, a ściślej rzecz biorąc w krtani. Zapalenie jakieś się przyplątało i mówić mogłam jedynie szeptem. Jak myślicie - czy dzieci zauważają, jak mówi im się szeptem, że mają posprzątać zabawki? Otóż jak się nie może mówić, to jakby się istnieć przestawało ;) Jakby to dłużej potrwało, to pewnie opracowalibyśmy inny sposób komunikacji, ale te kilka dni było baaardzo trudne. I stanowczo nie obfitowało w złoto...

Za to dzieciaki prowadzą cudowne wręcz dialogi. Po prostu doprowadzają mnie chwilami do łez. Oczywiście ze śmiechu. Wiem, wiem - dzieci trzeba traktować poważnie. Ale czasami trudno się powstrzymać :)

Oglądamy wspólnie film przyrodniczy. W pewnej chwili pokazana jest scena polowania 30 lwów na słonia. Jeden z drapieżników skacze ofierze... no na tyłek po prostu.

J.: Hmm... Zaczynają od...
Ma.: Od pupy (kończy myśl tatusia). A dlaczego? - pyta na dokładkę.
J.: Bo tam jest szynka. Najlepsze mięsko - odpowiada błyskawicznie tatuś.
Sz. kręcąc z obrzydzeniem głową: Nie lubię mięska...

No i fakt. Rzadko mięso syn jada. O kurczakach słyszeć nie chce. Od czasu do czasu zje kawałek mielonego kotleta. Siostry wsuwają kabanosy. On niewzruszenie odmawia. Tylko makaron z białym serem i boczkiem zje bez mrugnięcia okiem.

Dialog drugi. Może ciut kontrowersyjny. Bo o różnicach płci. Ale nawet genderyści uznają te zewnętrzne ;)

Ma. siedzi w ubikacji i robi siku. Zdaje się, że ma ogromny pęcherz, bo jak wejdzie do łazienki, to siedzi tam i siedzi. Z papieru toaletowego robi sobie księżniczkę i śpiewa jej, albo po prostu prowadzi z nią długie dialogi. Wkurzają nas niemiłosiernie te jej posiedzenia... No ale tak właściwie to póki się komuś innemu do kibelka nie chce, to właściwie problemu większego nie ma. Ale tym razem Sz. zakrzyknął, że chce siku i pobiegł do ubikacji. J. poszedł za nim, żeby Ma. przepędzić. Ma. wyjątkowo grzecznie wstała i zaczęła się ubierać.

Sz.: Nie masz siusiaka?!
Ma.: Nie mam. Ale mam tu takie ładne.

No cóż... Nie pytaliśmy, czy w opozycji do nieładnego? ;)

Jak widać milczenie złotem nie jest, a gadanie może przynieść sporo rozrywki... Wniosek jest taki, że chyba lepiej gadać :)