Chłopca trzeba ubierać w sukienki - co drugi dzień. Oczywiście różowe z falbanką. Dziewczynce co drugi dzień dawać do zabawy samochody i pistolety. Albo na odwrót? No... coś w tym stylu. A potem - jak dziecko dorośnie, to sobie wybierze płeć. Jedną z 56, bo tyle teraz obowiązuje. Facebook rządzi! A w telewizji jest taka niepoprawna politycznie reklama: tabletki witaminowe inne dla kobiet i inne dla mężczyzn... Bo ponoć jakieś różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami są. No jak są, jak nie ma... Powiedzieli, że nie ma - znaczy się nie ma. Powiedzieli, że ślimak to ryba - znaczy się ryba. A marchewka to owoc. A cynamon jest niczym arszenik. A płci jest 56. O! Kropka. Tylko... Zdaje się, że dzieci mają to w... nosie.
Dzieci różne rzeczy mają w... nosie. Poza katarem oczywiście ;) Mają w nosie, że trzeba zjadać witaminy w postaci warzyw i owoców. Jak im smakuje, to jedzą, a jak nie, to nie. Czasem im nie smakuje, mimo że nie spróbowały. Bo nie i już. Jak dobre, skoro niedobre. Nadałyby się moje dzieci na eurourzędników i genderowyznawców. Skoro mówią, że marchewka jest be, to wszyscy mają myśleć, że jest be. O!
Jak ja mogę syna co drugi dzień ubierać na różowo, skoro on chce czarną piżamę mieć? A w dzień bluzkę z ciuchciami. A skarpetki wybiera zielone z traktorem. Sam sobie wybiera ubrania. Zmuszać mam? A Ma. tylko i wyłącznie sukienki chce. Największym powodzeniem cieszy się taka fioletowa do samej ziemi... Jak spodnie, to tylko do wyjścia na dwór. Ale najlepiej, jakby jakiegoś kwiatuszka miały, albo zwierzaczka. Sama wybiera ciuchy. Mi. chodzi po domu i tuli na przemian to lalki, to misie. A samochodów nie brakuje. Wybiera lalki i misie. Mam co drugi dzień konfiskować, chować do piwnicy, żeby bawiła się samochodami? Pewnie tak. Bo najważniejsze jest dziecko wychować tak, żeby miało wybór... Choćby siłą...
Powie ktoś, że pewnie od maleńkości chowane tak, że stereotypy sobie przyswoiły i już nasiąknięte i zindoktrynowane są na amen. Tylko, że Ma. miała cztery miesiące, jak interesowała się kolczykami i łańcuszkami babci. Brała w rączkę, oglądała i nie ciągnęła, ale delikatnie trzymała, a potem po prostu puszczała. Żadnej książeczki nie zniszczyła, bo tak delikatnie przewracała kartki. Książeczki ucierpiały dopiero po wizycie kolegi rówieśnika. On miał w nosie delikatność. No ale pewnie by było inaczej, gdyby rodzice przyprowadzili go w różowej sukience.... Kiedy Sz. zaczął raczkować, brał w łapkę jakąś zabawkę i tłukł nią z całej siły o podłogę. Zero delikatności. Ma. nie interesowała się za bardzo lalkami. Miała kilka, ale wolała zabawę malutkimi zwierzakami, ludzikami lub kredkami. Zawsze brała parę. W sensie dwie, nie kilka. I zabawa polegała na tym, że jedna figurka/zwierzak kredka była mamą, a druga tatą... Nikt jej tego nie uczył. A bawiła się w to od momentu, kiedy zaczęła mówić "mama" i "tata"... Po śniadaniu nasze dzieciaki wysypują zawartość skrzyni z klockami duplo - robi to zwykle Sz. - fajna zabawa tak na podłogę z wielkim hałasem wszystko wysypać ') - więc, kiedy klocki już wysypane, to Sz. bawi się samochodami, pociągiem lub po prostu coś buduje, a dziewczyny... biorą ludziki i zwierzaki i obie prowadzą pomiędzy zabawkami dialog. Nawet Mi., która umie jedynie parę słów, w swoim dziecięcym języku dyskutuje w imieniu wybranych postaci zawzięcie. Dodam, że ona też lubi nakładać sukienki. Jak dorwie tylko jakieś ciuchy, to nakłada na siebie błyskawicznie - żeby mama przypadkiem nie schowała. Ma. nie pozwala sobie podciąć włosów nawet po to, by je wyrównać. Bo lubi długie - taki jest jej argument. I robi sobie księżniczki. Z papieru toaletowego. Jakbym jej nawet lalki i ludziki z duplo pochowała, to nic nie wskóram w sprawie papieru toaletowego! A jak nawet się poświęcimy i jednak schowam, to ona pewnie użyje chusteczek higienicznych. A jak i ich zabraknie...? To czegokolwiek innego... No i jak tu dzieci wychowywać w duchu wspaniałej idei gender...? Rozpacz targa mym sercem... Miałam szansę, żeby córki zostały wysokimi, przystojnymi facetami, a syn piękną kobietą - ma takie długie, cudowne rzęsy... No i chyba zaprzepaściłam. A może jest jeszcze nadzieja - jak zaczną dorastać, to Sz. będę dawać witaminy dla kobiet, a Ma. i Mi. dla mężczyzn... Chyba... że do tego czasu zakażą produkcji takich witamin... Biedne* gender... Co z nim będzie, jak się okaże, że nie wygra z naturą...?
* Może poprawniej byłoby "biedna gender", w sensie ideologia. Ta ideologia. Albo TA idea. Albo TA doktryna ;) Nauka ponoć nawet ;) TA. Ale byłoby to krzywdząc dla rodzaju męskiego... Wybieram więc neutralne TO. Biedne TO gender ;) I biedni my... nieco parafrazując: Głupoty nie sieją... Na szczęście dzieci mają to w... nosie...